Dzisiaj nie byłam w szkole, wstaliśmy o godzinie 6 zebraliśmy się i o 7 byliśmy już po moją babcię (siostrę zmarłego) W Piekarach Śląskich gdzie miało odbyć się nabożeństwo żałobne. Na miejscy byliśmy o godzinie 8.00 a pogrzeb wyznaczony był na godzinę 9, mieliśmy małe problemy z odnalezieniem cmentarza, ale po pewnym czasie udało się. Pogrzeb jak to pogrzeb, trochę dziwnie, Mszy Św. Za duszę zmarłego nie było, będzie za tydzień 30 marca, a pochówek zupełnie inny niż wszędzie, tak jakoś inaczej, krótko i wogóle INACZEJ! Po pogrzebie zaproszono nas na stypę i ona też była zupełnie inna. U nas w moich okolicach podaje się obiad, jakieś potrawy typu bigos… wspomina chwile spędzone ze zmarłym, a tu podano tylko kawę, herbatę i ciasto. W trzech pokojach pojawiły się grupki osób zresztą trzy i każdy rozmawiał, o czym innych… DZIWNE! Wróciliśmy do Zawiercia, odwieźliśmy babcię do domu, tata mnie i mamę wysadził przy sklepie i pojechał zawieźć auto do garażu.
Popołudnie spędziłam u Kamili i jej bliźniaków, wspominanych już kiedyś Esterze i Jeremiaszu. Przyszłam do domu na obiad, posiedziałam chwilę przy komputerze przyjechał mój brat (musiałam od kompa odejść, bo chciał zasiąść jak to zwykle robi, gdy jest w domu), poszłam do pokoju, i sobie wysyłałam smsy do ziomalek z klasy, w sprawach szkolnych. Po 17 poszłam po Kamilę i dzieciaki i poszliśmy na nabożeństwo.