Komentarze: 11
Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od jak to przystało ubrania i umycia się. Wzięłam mojego psa i poszłam z nim na spacer a przy okazji zahaczyłam o sklep w celu zakupienia sobie czegoś do zjedzenia. Wchodząc do sklepu mój wzrok przykuł pączek z posypką z wiórek kokosowych, w środku z nadzieniem toffi, pomyślałam, ja go muszę mieć i tak oto był moim pierwszym posiłkiem, który spożyłam w dniu dzisiejszym, po przyjściu ze spaceru z psem, byłam jeszcze rano w zoologicznym, po trociny i jedzonko dla mojego chomika Perełki, ale zamknięte było, ciekawe, dlaczego jak pisało, że od 9 otwarte, a było już po 9. Przyszłam do domu jak już wspominałam. Wypisałam kartki świąteczne i poszłam na pocztę, wysłać je, do babci, zrobić porządki na święta i zakupy. Poszłam o 11, wróciłam po 14. Po 14 poszliśmy z psem na spacer do innego zoologicznego i kupiłam, wszystko, czego potrzebowałam, i Czartowi prezent pod choinkę – kość. U nas każdy coś dostaje, nawet chomik dostanie… drobnostkę, ale dostanie, mojemu tacie kupię mydło - bo zawsze zabiera z łazienki do pracy i potem jak się okazuje, że chcę się rano umyć, nie ma mydła.
Popołudnie będzie bardzo wyczerpujące. Już po godzinie 15 zabieram się do pisania konspektów na wychowanie dziecka, bo łaskawa Pani wczoraj nam oznajmiła, że mamy je napisać, bo przez święta będzie sprawdzać, a wcześniej nasze inne konspekty trzymała po miesiącu, i wczoraj je nareszcie oddała razem ze sprawdzianami. I tak z konspektów każdego z nich a chyba z czterech dostałam piątki i 4 ze sprawdzianu, oby tak dalej. Nie chodząc do szkoły, mieć takie dobre oceny, żyć nie umierać. Po 16 wychodzę na chór do ogniska, bo mamy próby na koncert kolęd w styczniu.