W dniu wczorajszym do szkółki pomaszerowałam na godzinę 8 rano, zacząć zajęcia miałam od wychowania muzycznego (dwóch godzin), następnie miała być pielęgnacja dziecka (też dwie godziny) i z której miało być zaliczenie, a na końcu, jak co tydzień dwa wychowania fizyczne. Przed godziną ósmą Pani Dyrektor poinformowała nas, że zaczynamy pielęgnowaniem, poprzez w-f i muzykę. Asia, zapytała się trzykrotnie Pani Dyrektor „czy muzyka będzie na pewno?”, „Tak” z przekonaniem odpowiedziała Dyrektorka, więc my z Asią zaplanowałyśmy sobie dzień następująco. W czasie naszych zajęć w-f, żeby nie siedzieć bezczynnie w szkole (obie jesteśmy z tych zajęć zwolnione) poszłyśmy do mnie, robić czapki wróżek na dzisiaj do przedszkola, bo dzisiaj były w przedszkolu andrzejki, zorganizowane przez nas praktykantki. Dwie z nas były cygankami, ja z Asią wróżkami, kolejne - dziećmi, następne zaś Panią doktor i pacjentem, a te dwie prowadzące babcią i dziadkiem. Na muzykę poszłyśmy z Asią powrotem do szkoły, bo ta kobieta jest walnięta na rozumie, i gdy jedna z nas ma 3 nieobecności, musi zaliczać cały materiał od początku roku – niby taka kara, więc my z Asią miałybyśmy już obie po trzy takie nieobecności, nie chcemy jej podpadać. Okazało się, że w cztery minuty pokonałyśmy cała drogę do szkoły, która zawsze pokonujemy w 15-20 minut, a tu muzyki nie ma. Wściekłe jesteśmy na Dyrektorkę, oj i to bardzo. Poszłyśmy zatem do mnie robić takie czerwone powalone buty dla Pani X , na mikołajki do przedszkola innego niż to w którym mam praktykę – my takich beznadziei u nas nie dajemy. Wszystko zrobiłyśmy jak trzeba… Po szkole i gdy moja mama przyszła z pracy poszłyśmy do babci Tosi, bo wczoraj obchodziła 72 urodziny – nawet o tym nie wiedziała … siedziałyśmy u niej do godziny 22, a potem poszłam z moją mamą do znajomych sprzed wieków… mają malutką Darię, która dzisiaj obchodzi roczek. Beata – mam Darii, poroniła dwa razy a kilka lat w ogóle nie mogła zajść w ciążę, Daria to ich oczko w głowie, nie mogłam się z nią pobawić, bo właśnie tyle, co usnęła. Nie szkodzi nadrobię to… i od Beatki pożyczę sobie książeczki dydaktyczne na dyplom dla pierwszego roku życia, tzn. na pierwszą grupę rozwojową, bo najtrudniej zawsze skompletować te pomoce dla tej właśnie grupy.
Na dyplomie jego części praktycznej, muszę mieć pomoce do wszystkich zabaw na każdą grupę rozwojową, czyli łącznie na 4. Kompletuję je już teraz… Nie wiem, jaką grupę wylosuję, więc to będzie tylko łud szczęścia… nie chcę niemowlaków, bo tam w komisji siedzi pani Y, wredna krowa – zresztą nasza opiekunka grupy z I i II semestru, nikt nie lubi tej baby. Ona nas też nie, nie nadaje się do swojego zawodu nauczyciela. Teraz jest na macierzyńskim.., I NIECH TAK ZOSTANIE, na obronę dyplomu niestety wraca ….