Komentarze: 2
Dzisiaj wstałam około godzinki 6.45 czyli troszkę później niż zwykle. Zjadłam śniadanko, wyszłam z psiakiem na dwór i gdy go przyprowadziłam, wzięłam plecak i szybko poszłam na autobus, hihi o mało mi sprzed noska nie uciekł. Wsiadłam, usiadłam i jechałam, a tu naraz trzeba wychodzić z niego na tę pluchę, słotę i w ogóle...... brrrr. No ale cóż. Przed wyjściem moim z domu zadzwoniła mam, że zapomniała wziąć skierowania na badania mojego brata, które po wyjściu z autobusu jej musiała dostarczyć do pracy (niedaleko szkoły) Mój autobus to linia numer 0, który na przystanku koło szkoły jest o 8.04 i tak był, a znajomej , która dojeżdża z Poręby ( miasto koło Zawiercia) podjechać miał o 8.06 więc zaczekałam na nią. Taka byłam zła jak autobus podjechał o 8.20 zmarzłam jak choroba... Angeliką- bo tak ma na imię poszła ze mną do mamy do zakładu, dostarczyć jej to skierowanko. Historia i kolejne lekcje to wystawianie ocen i ok. wyszłam ze średnia powyżej cztery jak wyżej w notce pisze ( znaczy niżej) Kolejna godzinka to organizacja sprzedaży na której profesor oddawał sprawdzianki Oki , i na koniec 4 wypracowana J hehs to najważniejsze. I kolejne dwie to polski na którym oglądaliśmy „Listę Schindlera” ale ja usnęłam bo tam mi się spać chciało..., tylko, że Marta mnie obudziła hehs. No i do domku, na autobusik, ale spotkałam koleżankę i poszłyśmy sobie na nogach- taki mały spacerek. No i weszłam do domciu, włączyłam kompueterek i tak siedzę, ale najpierw sprzątnęłam w pokoju. Zapomniałabym dodać, że z polskiego nawet nie liczyłam na 4 a profesorka do mnie ze mogę się poprawiać, ale nie powtórzyłam sobie nic L