Komentarze: 0
30.01.2003 Dzisiaj pobudka wcześniej niż zwykle w wolne dni, bo już o 6. Siedziałam sobie i napisałam listę rzeczy jakie mam zabrać ze sobą.... Biorę alpiusa (plecak)i torbę, bo do jednego bagażu by nie weszło- a to przecież tylko wyjazd na tydzień. W moim bagażu znajdzie się napewno: kiljka bluzek hmm... ciekawe ile?, i takie tam sprawy ubraniowe, a z rzeczy innych będzie to np: przedlużacz, lampka, grzałka hihi takie bzdury, żelazko nawet- takie małe turystyczne biorę- jak mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Z spożywczaków nie zabraknie soku, gorących kubków, kawusi rozpuszczalnej ze śmietanką łącznie.... itd nie mniej ciekawe rzeczy.
Cieszę się również z tego że moja psiapsiólka Dominika znalazła pracę.
A tak już na zakończenie może nie ostatniej notki dzisiaj dodam, że moje ręce są całe w ranach , które się robią samoistnie. Co gorsza swędzą, pięką i bolą :-(
notka z 9.02.2003 Mój mini pamiętnik z kolonii zimowych
1.02.2003 Wyjazd do Sopotni Małej
Godzina 8.15 na zegarze. Zbiórka przed Kościółkiem pożegnanie rodziców i długo oczekiwany wyjazd. Na miejscu byliśmy już po godzinie 11 z minutami. Przydział do grup. Ja jestem w grupie Emilki (koleżanki Daniela z klasy0liceum) i Mariolki, rok starszej ode mnieJ. Nasz grupa liczy 16 osób. Obiadek, pierwszy spacer po górach tzn. wyprawa na WIEPRZA. Dzwoniła mama znajomego i GOOSIA :->. Problem z blogami trwa ... > Dostałam też smska od Julietty a wczoraj w nocy z Lucy Pherr. Siedzę sobie w łóżeczku pod śpiworkiem, bo w tej sali bardzo zimno. Ogólne wrażenie pozytywne. Wieczorem dyskoteka, ale ja i tak nie poszłam J
2.02.2003 Pierwszy dzień.
Dzisiaj pobudka była o godzinie 7.30, ale ja wstałam już o 7 (taki ze mnie ranny PTASZEK) W nocy prawie nikt nie spał, wszyscy rozmawialiśmy. Toaleta poranna, śniadanko. Noc była przeraźliwa, bardzo zimno. Na dyskotece nie wiem jak było, bo siedziałam sobie na jadalni i opracowywałam zagadnienia maturalne z matematyki. Może to komuś wydać się śmieszne, ale ja już taka jestem. Przezorny zawsze ubezpieczony. Chodzi mi tu o te moje głupoty, które zabrałam – kopert, przedłużacz latarkę grzałkę ,lampkę i wszystkie najpotrzebniejsze sprzęty. Po śniadaniu porządeczki i spacer. Poszliśmy na górkę na „zimowe szaleństwa” , ja niestety nie mogłam bo mnie boli ręka . Msza, kolacja, spanko.
3.02.2003 Przyjazd Mariusza
Dzisiaj wstaliśmy o 7.45 bo animki poszli późno spać. Śniadanko jak zwykle o 8 i wyjście ze szkoły. Dzisiaj był to spacer do Sopotnii Wielkiej. Cała kolonia szła dłuższą drogą, a my z EMI i MARIOLKĄ poszłyśmy skrótami J, którymi wracali wszyscy. Po powrocie z Sopotni wchodząc do szkoły czekał już na wszystkich Mariusz, mój ... a co tam będę pisała... . Poszłam do pokoju, zrobiłam sobie herbatkę i odpoczywałam. Rozmawiałam z Mariuszem i dziewczynami. Obiad, nawet dobry gdyby nie sam fakt, że miałam zimną zupę. Na obiadek szef kuchni podał zupę ogórkową oraz kluski z serem.- mniam. Po obiadku czas wolny. Nie wiem co mogło być przyczyną moich problemów żołądkowych, ale domyślam się że to ta zupa L. Kto chciał mógł iść na górkę. Do kościoła na 17, ale ja nie poszłam bo znowu dostałam kolejnego ataku. Co prawda byłam u higienistki, ale nawet węgiel nie pomógł. Kolacja, nie zeszłam zaraz na początku bo... . Wypiłam tylko gorzką herbatkę i rozpoczęłam unikać większych ilości posiłków. Zadaję sobie pytanie: „Dlaczego nie mogłam spać?” Dlatego bo całą grupa rozmawiała do 23.30, i z powodu tej mojej choroby żołądkowej L.
4.02.2002 Kolejny dzień zimowiska
Wszystko było by dobrze, gdyby nie sam fakt, że usnęłam dopiero około godziny 7 nad ranem, a gdy w nocy poszłyśmy z Kasią Miśta do ubikacji, za nami przyleciała Aneta z Dorotą- niezły ubaw. Godzina 8 pobudka i śniadanie na które nie poszłam. A co gorsza nawet rano spać nie mogłam bo dziewczyny z mojej grupy pościły sobie Techno – i jak tu spać przy takiej muzie? Leżałam sobie dopóki nie wyszli, a potem zasnęłam i obudziłam się około 10.31 czyli spałam niecałe 3,5 h oczywiście z przerwą na Techno. Godzinka dochodzi 11, moja grupa siedzi sobie w Domu Strażaka, ja się umyłam, posprzątałam troszkę. Rozwiązywałam krzyżówkę, którą ozpoczełam rozwiązywać w nocy, ale baterie w latarce się wyczerpały L. Obiadek, kolacyjka. No i kolejna już dyskoteka na która nie poszłam, bo przyszedł do mnie Mariusz i oglądaliśmy ubiegłoroczne fotki z Sopotnii. Wysłałam smska Danielowi (mojemu bratu) i WOMEN. Modlitwa i spanie. Tak minął kolejny dzień w Sopotni Małej.
5.02.2003 Nic szczególnego...
Dzisiaj nic szczególnego. Rozkład dnia jak powyżej. Tylko tyle, że schodząc na obiad spadlam ze schodów i mnie teraz boli prawa noga – nie byłam w Kościele L Wymiana numerami telefonów, i rozmowa z Kornikiem i Kamilem w czasie dyskoteki, na której jak zwykle nie byłam :->
6.02.2003 Spotkanie
Wracając z Kościoła podeszła do mnie taka starsza Pani, i zaczęła ze mną rozmawiać, tak szłyśmy cała drogę z Kościoła aż do momentu kiedy podeszłyśmy pod szkołę. Zatrzymała się i poprosiła abym jeszcze chwilkę z nią porozmawiała. Zaczęła mi opowiadać o sobie o zdrowiu i o tym jak Bóg ją wynagradza. Ma ona 90 lat i z czego się cieszy najbardziej: że może sama chodzić o własnych siłach J Tak rozmawiałyśmy chyba z pół godziny, a w między czasie szedł ksiądz Jan z Kościoła. Popatrzył tylko na mnie i poszedł dalej :->
7.02.2003 „Pożegnanie”
Pobudka była o ósmej. Spacerek potem obiadek, czas wolny- na którym wymyślaliśmy coś na zakończenie zimowiska. Kościółek. Co prawda Msza była o 17 ale ja już poszłam sobie po 16, żeby troszkę się pomodlić J. Myślałam że jak Mariolka się dowie to będzie ze mną żle, ale ..... przecież do Kościół zawsze można iść. Kolacja, a po kolacjo o 20.00 śluby kolonijne i program pożegnalny każdej z grup. Jeszcze tylko wrócę do powrotnej drogi z Kościoła, kiedy to ksiądz szedł przede mną i spotkał tę kobietę. Ona zapytała księdza czy wie która to jestem „ja” ksiądz wiedziałJ i ta kobieta dała księdzu mała niespodziankę dla mnie, która musze od niego odebrać. Wieczorek pożegnalny opóźnił się o jakiś czas, ale wszystko było tak jak powinno. No może tylko jedno nie wyszło mojej grupie, gdyż wcześniej w domu przygotowałam na kasecie półplaybeki (jak się to pisze?), które miały być puszczone, ale Tomek, który się tym zajmował podstawił do głośnika mikrofon i było okropnie. No nic zostawmy to ..... – mogło być ładniej. Po wieczorku modlitwa i spanko. Gdy przyszłam do pokoju popłakałam się troszkę, że trzeb już wracać do tej ..... szarej rzeczywistości. Koło godziny 22.30 dziewczyny z mojego pokoju szykowały się do... a nieważne zresztą ... . Małe problemy z latarką- wymiana baterii.
8.02.2003 Ostatnie chwile...
W nocy było strasznie i nie dlatego, że było zimno... co chwilę przychodził jakiś animator by uciszyć moją grupę. Nawet kilka osób robiło „żabki’ to kara za gadulstwo. Jak zwykle nie dało się spać. Pobudka o 7.12 i pakowanie się. Śniadanko i ostatni spacer w góry. Obiadek i wyjazd. „Sopotnia żegna WAS w tym smutnym dniu... nauczyliśmy się tu” Słowa jednej z piosenek śpiewanych na wieczorku. W autokarze z nudów wysyłałam wszystkim moim znajomym sygnały, i nawet Mariolce, która siedziała dwa fotele dalej ode mnie wysłałam smska. Całe zimowisko mile wspominam. Jedno co mi utkwiło moim małym łebku: podczas gdy zbierałam podpisy, Aneta powiedziała do Doroty, żeby ta wpisała mi to co wczoraj na wieczór mówiła (Dorota) o mnie. Wpisała co innego, nie mniej miłego. Nie omieszkała zapytać co powiedziała o mnie – oto te słowa: „ Jesteś miła sympatyczna i dojrzała emocjonalnie” Zdziwiłam się troszkę jak mi to powiedziała, i bardzo jej podziękowałam. Za rok spotkamy się znowu, a może w wakacje?