Wczorajszy dzień przeminął, dzisiejszy trwa, jutrzejszy będzie trwała a co będzie za 15 lat?
Dzień wczorajszy upłynął….W szkole no i w domu; w szkole wpisywanie pierwszych stopnii do indeksu, a w domu lenistwo- po raz pierwszy, czyli rozpoczęły się wakacje. Na anatomii, zwykłym dziwnych trafem, udało mi się uzyskać ocenę dobrą na koniec drugiego semestru, a dzień wcześniej Dyrektorka powiedziała, że na 4 to muszę się poprawiać. Zapytała tylko, dlaczego się nie nauczyłam, odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, a ona odpowiedziała mi, że w stosunku do ocen innych osób, moje są za dobre abym otrzymała ocenę dostateczną.
Po południu poszłam do ogniska na chór, ale go nie było, oddałam dzieciakom pacynki, i poszłam na próbę scholii, bo zbliża się odpust, w mojej parafii, o czym już nie raz wspominałam.
Dzisiaj jak to dzisiaj szkole same nudy. Technika- kwiatki, bratki i stokrotki… z papieru kolorowego, muzyka to wystawianie ocen i wpisy do indeksów: mam celującą, a na wychowaniu dziecka przyszła nasza opiekunka grupy, czyli Pani Sz…… i zrobiła nam beznadziejną ankietę: uwaga cytuję, „Z kim z klasy masz dobre kontakty oparte na zaufaniu i prawdomówności…”, „Z kim z klasy nie masz dobrych kontaktów opartych na prawdomówności i zaufaniu..” Nie będę komentowała tych pytań. Pani Sz… do wczoraj była na zwolnieniu lekarskim, najprawdopodobniej z powodu nieprzystosowania się do otoczenia – tzn. nie podobają jej się warunki w Domu Dziecka, gdzie miała praktyki z drugim rokiem opiekunek z mojej szkoły. Natomiast na drugiej godzinie poszliśmy do domu. Dałam Pani Ani książkę, którą dla niej udało mi się załatwić od znajomej z Orzesza. Tereso dziękuję!
Po przyjściu do domu uporałam się, ze stertą brudnych naczyń, wypiłam litr wody mineralnej- na jedno „posiedzenie” tzn. pojenie. Tak dużo piłam, piję i będę piła zawsze…może ktoś wie, od czego to zależy? Poszłam też po odbiór zdjęć z komunii Michała, mojej mamy chrześniaka, chciałam zaznaczyć, że komunia była dwa lata temu! Nie było wcześniej czasu na oddanie kliszy. Mama wyciągnęła mnie na ryneczek, bo jak ona powiedziała, nie umie sobie kupić dżinsów - bo ona nie chodzi w takich spodniach nigdy, tylko teraz w najbliższy piątek jedzie do Zakopanego, więc sobie kupiła. Ja musiałam powiedzieć, które, bo po tej wycieczce będą moje, a w takich, co mi się nie podobałyby nie włożyłabym na siebie.
Co się okazało? Załatwiła sobie kolejny kredyt. No mam nadzieję, że odda mi część długów, no kurde, niech, chociaż mi kupi, bluzeczkę, i dwie pary butów, które sobie dzisiaj upatrzyłam, resztę jej daruję….czyli około 80- 90 złotych, a niech stracę.
Jeszcze tylko wspomnę, że całe dwa miesiące przesiedzę w domu.