Kolejne dni mojego pobytu nad jeziorkiem upływały w dość napiętej atmosferze, jeżeli chodzi o stosunki rodzinne, moja mama nie odzywała się do taty, i zamiast chodzić na spacerki we trójkę chodziła sama, ponieważ ja nie chciałam być między przysłowiowym „młotem a kowadłem” Zdarzało się też, że czasami nie odzywałam się do nikogo przez cały dzień…
Gdy zajechaliśmy na miejsce okazało się, że nie ma ani jednego garnka, a czajnik jest zepsuty. Pani Wiesia, która ma pieczę nad tymi domkami podczas nieobecności w nim wczasowiczów, pożyczyła nam sprzęty gospodarcze, które były niezbędne.
Prócz tego moja mama pływała na przebitym krokodylu, to taki materac w kształcie krokodyla… żeby ktoś sobie nie pomyślał, o czym innym.
Jednego z popołudni, na naszej plaży mieliśmy gości. Przyjechało młode małżeństwo z dwuletnią Adrianną. Ta ciapciała się w wodzie, podczas gdy moja mama siedziała kawałek dalej na stołku z nogami w jeziorze. Opalała się… Mama przyszła po mnie do campingu, abym poszła się z Adą pobawić, mnie się nie chciało. Mama zaczęła mi opowiadać, że do niej Adusia niechciana podejść, więc postanowiłam sprawdzić czy będzie chciała pobawić się ze mną. Poszłam na plażę a Ada od razu przybiegła do mnie. Podczas, gdy mnie nie było… nie chciała usiąść na krokodyla, a jak ja przyszłam zrobiła to, gdy ją tylko o to poprosiłam…- jednak nadaję się do pracy z dziećmi…Drugim tego przykładem jest wizyta w barze, gdzie jedna z pań była ze swoim jedenastomiesięcznym synem – Danielkiem. Wtedy też, gdy chodziła z nim - bo to etap, kiedy dziecko uczy się chodzić, o czym pewnie większość wie, ja uśmiechnęłam się do niego, a on wtedy zaczął wyciągać do mnie rączki. Dziwne są takie sytuacje, ale jakże miłe….