Komentarze: 0
Opowiem wam historię, jaka przytrafiła mi się w zeszłym tygodniu podczas wyprawy do Częstochowy na zajęcia praktyczne. Podróż była udana aż do momentu, kiedy to doszłam do wniosku, że czegoś nie mam. Zostawiłam w pociągu reklamówkę z mundurkiem na praktykę, bez, którego bym nie weszła na te zajęcia. Pytam się mojej nauczycieli, czy ten pociąg, co jechaliśmy nim, dojeżdża gdzieś dalej, np. do Koluszek czy Częstochowa jest jego docelową stacją, odpowiedziała, że nie wie, i zapytała się, czemu pytam ja o taką rzecz. Odpowiedziałam i pobiegłam sprawdzić, bo nie wiedziała, ku mojemu zaskoczeniu pociąg stał i gdy weszłam do pociągu i przeszłam a właściwie przebiegłam od pierwszego do ostatniego wagonu i gdy mundurek się znalazł, u takiego faceta w torbie podróżnej i go odzyskałam odetchnęłam z ulgą.
Tak czy inaczej wczoraj też miałam niezła przygodę z biletem podróżnym, które razem z Asią zakupiłyśmy dzień wcześniej i ona zabrała je ze sobą. W drodze do Częstochowy wszystko było w porządku, ale już podczas praktyki doszłam do wniosku, że Asia nie dała mi biletu na powrót i zdałam sobie sprawę, że będę musiała kupić drugi bilet, bo Asia pojechała wcześniejszym pociągiem, ale od razu nasunęło mi się pytanie:, „za co?” mam kupić, całej tej sytuacji przysłuchiwała się moja pani i ona mi wyciągnęła swoje pieniądze i mi pożyczyła. W drodze na dworzec PKP przypomniałam sobie, że z Asią rozmawiałyśmy przed jej wyjazdem o bilecie. Przeszukałam plecak, bo Asia ma pozwolenie wyjmowania wkładania, czegokolwiek do mojego plecaka bez mojej wiedzy, i się okazało, ze mam bilet w plecaku. Cała klasa, łcznie z nauczycielka zaczęli się śmiać, a ja razem z nimi. Zapytały mnie, co wymyślę za tydzień, żeby się pośmiały. Tak ja tu już drugi tydzień przeżywam stres, a one się ze mnie śmieją.
W nastroju stresu i zarazem śmiechu minęła połowa dnia czwartkowego. Pociąg wjechał na stację Zawiercie o godzinie 14.24, ja i nauczycielka poszłyśmy jeszcze razem na chwilkę do szkoły, ona po grzechotki, które robiliśmy na technice, bo obiecała, że zaniesie do przedszkola w piątek czyli dzisiaj, a ja po książkę z logopedii, z której miałam odbić materiały na zajęcia poniedziałkowe. Wróciłam do domu i nic szczególnego już nie robiłam.