Archiwum 01 kwietnia 2003


kwi 01 2003 wczoraj i dziś
Komentarze: 2

Wczoraj to był udany dzień, nie tylko pod względem szkoły, ale również mojego samopoczucia-przynajmniej rano. Wstałam sobie i poszłam do szkoły, a właściwie to tata mnie zawiózł bo miał wolne od pracyJ Na wosie pisałam sprawdzian i dostałam 4 a do tego wszystkiego z wosu jeszcze 5+, z mamty oddawane były sprawdziany, z którego myślałam że będzie niedostateczna a tu patrzę dostałam dostateczną. Z matury próbnej poszło mi nie najgorzej tylko były cztery oceny dostateczne na klasę , piątek ani czwórek nie było... . Kolejna lekcja to angielski i sprawdzian dostałam 5. Dzień zaliczam do jak najbardziej udanych, tylko po południu poszłam do babci aby ją nasmarować bo jest chora i mnie zaraziła, dlatego dzisiaj siedzę sobie w domeczku, no nie wiem jutro już muszę pójść do school L Gardełko mnie boli i mam katarek – mam nadzieję że to tylko przejściowe L. A dzisiaj atakują mnie smski od rana treści... „powiedz....że nie przyjdę do szkoły...” a ja odsyłam takiej treści „..ja też nie idę do szkoły....” Porozmawiałam sobie z werusią, ale musiała lecieć do pracy L  Idę zjeść śniadanko i zrobić cosik do picia, kawa .......czy herbata.....?Oto je pytanko....

agulina2 : :
kwi 01 2003 temat ten sam
Komentarze: 0
29.01.2003  Dzień mija, powoli Dzisiaj zrobiłam małe pranko moich ulubionych ciuszków, bo do soboty nie daleko. Pozatym troszkę posprzątałam swoje śmieci z pokoju, posegregowałam nutki, ułożyłam je w segregatorze. Co pozatym: poukładałam ciuszki z wczorajszego prania, ktore zrobiła pralka. Dzisiaj to ręcznie prałam takie tam pierdołki. Wieczorkiem będę musiała iśc po psiaka, bo poszedł sobie bez mojej wiedzy do babci, :-( a tak mnie boli głowa, że nie wiem. Siedze sobie notke pisze wchodzi tata, i daje mi noy zakup- szczotka do wlosów hehehe. Ale dobrze się nią czesze- tak sie włoski nie elektryzują. Muszę wziaść przecież na zimowiso bo chodziłabym jak czarownica :-)

30.01.2003 Dzisiaj pobudka wcześniej niż zwykle w wolne dni, bo już o 6. Siedziałam sobie i napisałam listę rzeczy jakie mam zabrać ze sobą.... Biorę alpiusa (plecak)i torbę, bo do jednego bagażu by nie weszło- a to przecież tylko wyjazd na tydzień. W moim bagażu znajdzie się napewno: kiljka bluzek hmm... ciekawe ile?, i takie tam sprawy ubraniowe, a z rzeczy innych będzie to np: przedlużacz, lampka, grzałka hihi takie bzdury, żelazko nawet- takie małe turystyczne biorę- jak mówią przezorny zawsze ubezpieczony. Z spożywczaków nie zabraknie soku, gorących kubków, kawusi rozpuszczalnej ze śmietanką łącznie.... itd nie mniej ciekawe rzeczy.
Cieszę się również z tego że moja psiapsiólka Dominika znalazła pracę.
A tak już na zakończenie może nie ostatniej notki dzisiaj dodam, że moje ręce są całe w ranach , które się robią samoistnie. Co gorsza swędzą, pięką i bolą :-(

notka z 9.02.2003 Mój mini pamiętnik z kolonii zimowych
1.02.2003 Wyjazd do Sopotni Małej
Godzina 8.15 na zegarze. Zbiórka przed Kościółkiem pożegnanie rodziców i długo oczekiwany wyjazd. Na miejscu byliśmy już po godzinie 11 z minutami. Przydział do grup. Ja jestem w grupie Emilki (koleżanki Daniela z klasy0liceum) i Mariolki, rok starszej ode mnieJ. Nasz grupa liczy 16 osób. Obiadek, pierwszy spacer po górach tzn. wyprawa na WIEPRZA. Dzwoniła mama znajomego i GOOSIA :->. Problem z blogami trwa ... > Dostałam też smska od Julietty a wczoraj w nocy z Lucy Pherr. Siedzę sobie w łóżeczku pod śpiworkiem, bo w tej sali bardzo zimno. Ogólne wrażenie pozytywne. Wieczorem dyskoteka, ale ja i tak nie poszłam J

2.02.2003 Pierwszy dzień.
Dzisiaj pobudka była o godzinie 7.30, ale ja wstałam już o 7 (taki ze mnie ranny PTASZEK) W nocy prawie nikt nie spał, wszyscy rozmawialiśmy. Toaleta poranna, śniadanko. Noc była przeraźliwa, bardzo zimno. Na dyskotece nie wiem jak było, bo siedziałam sobie na jadalni i opracowywałam zagadnienia maturalne z matematyki. Może to komuś wydać się śmieszne, ale ja już taka jestem. Przezorny zawsze ubezpieczony. Chodzi mi tu o te moje głupoty, które zabrałam – kopert, przedłużacz latarkę grzałkę ,lampkę i wszystkie najpotrzebniejsze sprzęty. Po śniadaniu porządeczki i spacer. Poszliśmy na górkę na „zimowe szaleństwa” , ja niestety nie mogłam bo mnie boli ręka . Msza, kolacja, spanko.

3.02.2003 Przyjazd Mariusza
Dzisiaj wstaliśmy o 7.45 bo animki poszli późno spać. Śniadanko jak zwykle o 8 i wyjście ze szkoły. Dzisiaj był to spacer do Sopotnii Wielkiej. Cała kolonia szła dłuższą drogą, a my z EMI i MARIOLKĄ poszłyśmy skrótami J, którymi wracali wszyscy. Po powrocie z Sopotni wchodząc do szkoły czekał już na wszystkich Mariusz, mój ... a co tam będę pisała... . Poszłam do pokoju, zrobiłam sobie herbatkę i odpoczywałam. Rozmawiałam z Mariuszem i dziewczynami. Obiad, nawet dobry gdyby nie sam fakt, że miałam zimną zupę. Na obiadek szef kuchni podał zupę ogórkową oraz kluski z serem.- mniam. Po obiadku czas wolny. Nie wiem co mogło być przyczyną moich problemów żołądkowych, ale domyślam się że to ta zupa L. Kto chciał mógł iść na górkę. Do kościoła na 17, ale ja nie poszłam bo znowu dostałam kolejnego ataku. Co prawda byłam u higienistki, ale nawet węgiel nie pomógł. Kolacja, nie zeszłam zaraz na początku bo... . Wypiłam tylko gorzką herbatkę i rozpoczęłam unikać większych ilości posiłków. Zadaję sobie pytanie: „Dlaczego nie mogłam spać?” Dlatego bo całą grupa rozmawiała do 23.30, i z powodu tej mojej choroby żołądkowej L.

4.02.2002 Kolejny dzień zimowiska
Wszystko było by dobrze, gdyby nie sam fakt, że usnęłam dopiero około godziny 7 nad ranem, a gdy w nocy poszłyśmy z Kasią Miśta do ubikacji, za nami przyleciała Aneta z Dorotą- niezły ubaw. Godzina 8 pobudka i śniadanie na które nie poszłam. A co gorsza nawet rano spać nie mogłam bo dziewczyny z mojej grupy pościły sobie Techno – i jak tu spać przy takiej muzie? Leżałam sobie dopóki nie wyszli, a potem zasnęłam i obudziłam się około 10.31 czyli spałam niecałe 3,5 h oczywiście z przerwą na Techno. Godzinka dochodzi 11, moja grupa siedzi sobie w Domu Strażaka, ja się umyłam, posprzątałam troszkę. Rozwiązywałam krzyżówkę, którą ozpoczełam rozwiązywać w nocy, ale baterie w latarce się wyczerpały L. Obiadek, kolacyjka. No i kolejna już dyskoteka na która nie poszłam, bo przyszedł do mnie Mariusz i oglądaliśmy ubiegłoroczne fotki z Sopotnii. Wysłałam smska Danielowi (mojemu bratu) i WOMEN. Modlitwa i spanie. Tak minął kolejny dzień w Sopotni Małej.

5.02.2003 Nic szczególnego...
Dzisiaj nic szczególnego. Rozkład dnia jak powyżej. Tylko tyle, że schodząc na obiad spadlam ze schodów i mnie teraz boli prawa noga – nie byłam w Kościele L Wymiana numerami telefonów, i rozmowa z Kornikiem i Kamilem w czasie dyskoteki, na której jak zwykle nie byłam :->

6.02.2003 Spotkanie
Wracając z Kościoła podeszła do mnie taka starsza Pani, i zaczęła ze mną rozmawiać, tak szłyśmy cała drogę z Kościoła aż do momentu kiedy podeszłyśmy pod szkołę. Zatrzymała się i poprosiła abym jeszcze chwilkę z nią porozmawiała. Zaczęła mi opowiadać o sobie o zdrowiu i o tym jak Bóg ją wynagradza. Ma ona 90 lat i z czego się cieszy najbardziej: że może sama chodzić o własnych siłach J Tak rozmawiałyśmy chyba z pół godziny, a w między czasie szedł ksiądz Jan z Kościoła. Popatrzył tylko na mnie i poszedł dalej :->

7.02.2003 „Pożegnanie”
Pobudka była o ósmej. Spacerek potem obiadek, czas wolny- na którym wymyślaliśmy coś na zakończenie zimowiska. Kościółek. Co prawda Msza była o 17 ale ja już poszłam sobie po 16, żeby troszkę się pomodlić J. Myślałam że jak Mariolka się dowie to będzie ze mną żle, ale ..... przecież do Kościół zawsze można iść. Kolacja, a po kolacjo o 20.00 śluby kolonijne i program pożegnalny każdej z grup. Jeszcze tylko wrócę do powrotnej drogi z Kościoła, kiedy to ksiądz szedł przede mną i spotkał tę kobietę. Ona zapytała księdza czy wie która to jestem „ja” ksiądz wiedziałJ i ta kobieta dała księdzu mała niespodziankę dla mnie, która musze od niego odebrać. Wieczorek pożegnalny opóźnił się o jakiś czas, ale wszystko było tak jak powinno. No może tylko jedno nie wyszło mojej grupie, gdyż wcześniej w domu przygotowałam na kasecie półplaybeki (jak się to pisze?), które miały być puszczone, ale Tomek, który się tym zajmował podstawił do głośnika mikrofon i było okropnie. No nic zostawmy to ..... – mogło być ładniej. Po wieczorku modlitwa i spanko. Gdy przyszłam do pokoju popłakałam się troszkę, że trzeb już wracać do tej ..... szarej rzeczywistości. Koło godziny 22.30 dziewczyny z mojego pokoju szykowały się do... a nieważne zresztą ... . Małe problemy z latarką- wymiana baterii.

8.02.2003 Ostatnie chwile...
W nocy było strasznie i nie dlatego, że było zimno... co chwilę przychodził jakiś animator by uciszyć moją grupę. Nawet kilka osób robiło „żabki’ to kara za gadulstwo. Jak zwykle nie dało się spać. Pobudka o 7.12 i pakowanie się. Śniadanko i ostatni spacer w góry. Obiadek i wyjazd. „Sopotnia żegna WAS w tym smutnym dniu... nauczyliśmy się tu” Słowa jednej z piosenek śpiewanych na wieczorku. W autokarze z nudów wysyłałam wszystkim moim znajomym sygnały, i nawet Mariolce, która siedziała dwa fotele dalej ode mnie wysłałam smska. Całe zimowisko mile wspominam. Jedno co mi utkwiło moim małym łebku: podczas gdy zbierałam podpisy, Aneta powiedziała do Doroty, żeby ta wpisała mi to co wczoraj na wieczór mówiła (Dorota) o mnie. Wpisała co innego, nie mniej miłego. Nie omieszkała zapytać co powiedziała o mnie – oto te słowa: „ Jesteś miła sympatyczna i dojrzała emocjonalnie” Zdziwiłam się troszkę jak mi to powiedziała, i bardzo jej podziękowałam. Za rok spotkamy się znowu, a może w wakacje?


agulina2 : :
kwi 01 2003 znalezione cd.
Komentarze: 0

24.01.2003 Szukam skutecznego sposobu na porawę humorku,. bo mnie gardziołko boli- znaczy suszy. Nie wiem po czym, bo przecież nie piję heheh- no może tylko herbatke. A co do jutra to idę na scholkę więc muszę śpiewać- ładnie! A no i zapomniałam dodoac, że układanka już prawie cała, i że jutro na scholi okaże się czy w końcu jedziemy. No właśnie dzwoiniłam do znajomej i ona pwiedziała, że jutro chyba dostaniemy karty. Po co ja mam wypełniać kartę... te papierkowe roboty najgorsze niel ubię tego. No cóż jechać się chce to pocierpieć też trzeba- trzeba iśc do lekarza, niestety :-(
PsiaK: TO moj kochany stworek codzieniie rano gdy mama wychodzi do parcy on wskauje do mnie i leży sobie obok- jak człowiek z łebkiem na podusi, nie dziwne dla niekótrych ludkow to nie moze być codzennościa, oni psy trzyamaj przy budzie- co za znieczulica, pa a co Wy o tmy sądzicie?

27.01.2003 Dzisiaj wstałam sobie o godzinie 8.05. Chodziłam cicho jak myszka, żeby nie zbudzić brata, bo jak się obudzi wtedy kiedy nie chce to wielka afera. A tak poza tym miałam dzisiaj zaliczyć trzech lekarzy- dermatologa, internistę i chirurga- a tu byłam tylko u jednego . Nie lubię łazić po lekarzach, kiedyś jednak będe musiała kiedyś tam pójść. Co do pytania zawartego w temacie, mam i jedno i drugie, no i jeszcze faworki babcia mi upiekła, zjem sobie troszkę bo się odchudzam, żeby na zimowisku zjesć jak najwiecej.
Jadę sobie do Sopotni Małekj to mała mieścinka koło Jeleśni i Korbielowa. Mała bo mala ale za to jak super jest. Byłam tam już kilka razy, ale i tak jadę bo po pierwsze będzie mój znajomy Mariusz z którym jesteśmy jak rodzeństwo, a po drugie odprężę się troszkę przed maturą. Gdybym miałą płacić zastanawiałąmbym się czy jechać? Jadę za darmo gdyż chodzę na schole regularnie i to taki mały prezencik ze strony księdza. Brata ni ma więc ja mogę troszkę posiedzieć w domeczku przy kompie, bo gydyby on był... nie mogłam bym. Bo kompik jest jego :-(

Więc jak obiecałam powoli przybliżę WAM historię mojego życia. I etap to niemowlęcy świat widziany oczyma Agnieszki :-). Dzień 29.03.84 rok, godzina 3 nad ranem- nie to było po trzeciej- tak mówią. Przyszłam na świat w szpitalu w Ogrodzieńcu niedaleko Zawiercia, gdyż w moim mieście nie bylo już miejsca. Urodziłam się chorusiana, miała problemy z moim małym wówczas móżdzkiem, jezłam na badania do kliniki specjalistycznej w Katowicach, aż do roku 15 kiedy to lekarka powiedziła, że normalnie będę żyła, tylko w okresie dojrzewania mogą występować omdlenia i będzie to rzeczą normalną. To taki okres w moim życiu był, kiedy wszyscy się nademną "litowali", bo Agnieszka chora. Tak rodzina wtedy mnie akceptowała taką jaką jestem.

SZKOŁA PPODSTAWOWA: To etap drugi w moim życiu. Klasa pierwsza, nowe koleżanki, koledzy. Nauczyciel nauka, o coś nowego. Zapomniałam dodać, że gdy mamcia była w szpitalu, leżała z mamą mojej psiapsiólki- Dominiki, z która włąśnie spotkałyśmy się w 1 klasie SP. Tak nasi bracia też chodzili do jednej klasy. Czy to jakieś przeznaczenie? Pewnie tak, nic ine dzieje się przypadkiem. Klasa pierwsza, druga, malu brząc ze mnie, nauka literek cyferek. No dobra byłam uczennica do 4 klasy SP. A z zachowaniem to szkoda gadać... . W pierwszej klasie byłam taka zdolna że.... rzucałam w panią nauczyielkę kredkami, spałam na lekcjch... no taki łobuziak ze mnie był. Tylko nikt nic do mie nie miał, bo wiedzieli żę to przez chorobę i leki które brałam na to... moje chorubsko. Klasa piąta tu pierwsze slowa - poważne wypowiedziane do jednej z nauczycielek w szkole- nuczycielki religii (obecnie moja przyjaciólka). To ona była przekonana (bo teraz nie mam z nia już kontaku), że to co powiedziłam przerodzi się w.... czyny. Trudna decyzja przede mną, ale o tym później, i tak dotarłam do klasy 8 szkoły podstawowej, kiedy to nasilały się problemy w nauce. Tu kończy się etap szkoły podstawowej, gdy nasiliły się problemy z moimi ocenami, groziło mi oblanie podstawówy. W tym momencie mojego życia chciałam popelnić samobójstwo. Trzykrotna próba- nie powiodła się, i chwała Bogu za to. W tym trudnym dla mnie momencie życia, któremy się poddałam, nie miałam żadnego poparcia w rodzinie - ŻADNEGO!!! I tak dzięki mojej katechetce żyję, to ona była ze mną w tych trudnych chwilach mojego życia, zaliczyłam historię- to ona była, jest i będzie moim koszmarem. Tak się kończy etap podstawówki- z przejściami :-)) .

SZKOŁA ŚREDNIA: No i tu kolejny etap życia , może już dorosłego. Pierwsza klasa szkoły średniej. Jak to w pierwszych klasach, nowe koleżanki, nauczyciele inni, znowu trzeba sobie wypracować opinie na swój temat. Nikt nie wie jaką miałam przeszłość, cieszyłam się. Nawet w wakacje byłam u pani pedagog w ośrodku w Zawierciu, przed egzaminami- pomogła mi uwierzyć w siebie. No i exam zdałam bez poprawki. ROzpoczęcie roku- 1.września. Pani profesor Beata Korusiewicz- Duda (mam pozwolenie na umieszczenie jej danych) moja wychowczyni, nauczycielka polskiego:-) TE twarze wystraszone - nowe otoczenie. Cieszyłam się, że w mojej klasie nie bylo nikogo z mojej podstawówki. Mogłam zacząćcoś nowego... a tu drzwi się otwierają wchodzi Karolina- z mojej klasy w szkole podstawoej. To ona mi wyrobila opinie, że nauczycielowi z historii dałam 300zł łapówki abym zdała. CO mnie denerwuje do dziśm nie obgaduje o wszystko, jednak jest mi to czlowiek obojętny. W moiej nowej klasie mam kilka osób z ktorymi jesteśmy zgrana pazką i to mi wystarczy. A co do nauczyciela historii -NIE DOSTAŁ ANI GOSZA!!!! POWTARZAM, ANI GROSZA!!! No dość zażaleń. Teraz coś miłego. Od pierwszej kasy wziełam się za siebie, za naukę i wogóle. Tak saię składa, że znowu ta perfidna historia mnie zaatakowała, miałam trzy gołe jedyneczki i zaliczyłam na dwie +4 i maialm trzy. pani profesor powiedziała, że trzeba mnie nagrodzić, bo w dwa ygodnie nuczyłam sie całego semestru- więc jestem zdolna tylko złe podejkście dalo siwe znaki. No i tak druga klasa, trzecia aj a miałam coraz lepsze ocenki. moim jednym z marzeń było mieć średnia 4,0 - nigdy nie przypuszczałąbym, że uda mi sie go osiagna- moj cel. Tak spełniło sie jedno moim marzeń, które zależało tylko odemnie. W trzeciej klasie na koniec mialam wymarzoną, lecz nie za wyskoą średnia. W moim przypadku najwyższa z całego toku nauczania. BINGO;-) Gdyby nie problemy innego typu wszystko bylo by pięknie... ale teraz szkoła jest na tapecie. No i klasa czwarta, pięknie wyszlam z trzeciej, więc szkoda by zaniedbać to co się wypracowalo. Wrócę do klasy pierwszej, bo zapomniałam dodoać, że nauczyciele bradzo mnie lubią, mimo problemów jakie mam ( zna je pani od chemii, matmy i angielskiego- z która jestemn na "TY" oczywiście poza szkoła). Jakj powiedziala mi pani od chemi i towaroznawstwa- jedna i ta sama, jestem "normalna, inna- w pozytywym słowa znaczeniu" te słowa są moim mottem, ja ite: "On jest moją drogą, prawdą i życiem" mimo zawachań wiary jakie przeszłam. Task się układa moje życie po dziś dzień. z pania od angielskiego i matmy rozmawiamy sobie czesto na GG. Nawet z angielskiego miałam tłumaczona "stronę biernę" przez neta i dostałam 4+, brakło 1 punkta, ale i tak z ang mam 5. Zamiast siedzieć na przerwach i gadać z koleżankami, ja siedze na zapleczu u profesorki od chemii czy tez matmy i gadamy jak koleżanki, nawet o pedagog szkolenej nie mam zaufania nawet odrobiny, jak do nauczycielek. No i tak się wziełam za naukę że średnia mam 4,2 ale z dopalaczem z histroii, to opisze next rame, bo i tak chyba nikt nie przeczyta notki w całości- jak to zrobiła moja znajoma AGNIESZKA. Dziękuję ci Aguniu

 


 

agulina2 : :
kwi 01 2003 znalezione notki :-)
Komentarze: 0

To co było co się kiedyś zdarzyło- wspomnienia :-)

19.01.2003: Siedzę sobie przy biurku, nagle dzwonek do drzwi- sąsiadka! Na kaltce schodowej tłuman dymu, nic ie widać - czwarte pietro wszystko szło do góry. Nagle buch... i cały dym w mieszkaniu. Przygotowania dokumentów, ubranie się, ewentualna ewakuacjia. niekt nie wiedział, co sie dzieje. Sąsiedzi wpadli w panikę, ktoś zatelefonował po straż. Nie cąłe 4 minuty oniu już są i chwala Panu za to. Kto wie co by było gdyby.... ich nie było... . Koło klatki zebrał się tłum gapiów a my mieszkańcy bloku przy ul. Piłsudskiego żyjemy w strachu, co z nami będzie, zastanawiamy się jak dalej się potoczą nasze losy. Czy dla bezpieczeństwa , nie spędzimy nocy poza domem.? Posłuże się tu przykładem mojej mamy. Wchodzi do mnie do pokoju i krzyczy: " szykuj dokumenty, ubieraj się" Ja sama byłam opanowana , tylo spokój i Bóg mógł nas uratować. Co się okazało? Umyślne podpalenie piwnicy jednego z sąsiadów. Przyjechałą polica, spisała protokół i pojechali. A dzisiaj rano znowu polcja przyjechałą zdjecia robili dowodowe i wypytywali sąsiadów .... o wszystko.

20.01.2003 Tak mamy już 20.01.2003 rocznika. Hehs jak to szybko mineło. Już 20 dzień Nowego Roku, czyż nie za szybko. Teraz powoli zbieram się do wyjazdu na ferie. Jeśłi wszystko pójdzie po mojej myśli, to drugi tydzień ferii spędzę w maleńkiej miejscowości Sopotnia Mała w beskidzie żywieckim na zimowisku zorganizowanym. Nie jadę tam po raz pierwszy. Pierwszy mój wyjazd w tamte okolice, miał miejsce roku 96 kiedy to błam w 6 klasie SP. Teraz prawie co rok spędzam tam swoje wolne dni od szkoły. Mam nadzieję, że w tym też pojadę. Zapraszam wszystkich do oglądania moich dwoch albumów przygotowanych specjanie z myślą o .... o wszystkich, nie wyrużiajmy tu nikogo. Teraz przyszedł czas napisać coś z codziennego życia: Wczoraj była niedziela 19-nastego stycznia. Wstałam o godzinie- hehs chyba to była 10 posiedziałam przy kompu ale nie tak od samego rana, i czas żebym w końcu poszła na próbę scholi, bo o14 mielismy wyjazd na konkurs kolęd do Mstowa- to koło Częstochowy. Stamtąd pochodzi jeden z naszych parafialnych księzy- MIROSŁAW. Gdy zajechaliśmy na miejsce okazlo się, że to zwykły oncert kolęd a nie jakiś konkurs. No i może to i dobrze? Była nawet sam arcybiskup dieezji częstochowkiej Stanisław Nowak. Do mojego miasta Zawiercia wróciliśmy około 21 z minutami, wtedy to wszyscy jednogłośnie stwierdzili. Idziemy do pizzerii- no i poszliśmy.... NO i jak zwykle przed 22 zadzwonili do mnie z domu: "za ile bedziesz w domu.... może wyjść po Ciebie" Śmiech mnie ogarnął, bo błam w tej pizzerii, która jest na wyciągniecie reki od mojego bloku. Za 10 min po telefonie wchodze do domu..... a tato miałąś być póżniej..... .
Wiecie jakiego kochanego mam psiaka? A jaki mądry jest? Dzisiaj siedzę sobie przy komputerku a ta moja psinka kochana- CZARTUŚ podchodzi do mnie daje mi łapę i zaczyna mruczeć.... Ja do niego: Cio chcesz. Ten zaczął latać na około ogona, żeby się z nim pobawić, no i musiałam... a potem zaprowadził mnie do kuchni koło lodówki- to taki jego gest jak chce mu sie jesć... no i co? czy to stworzonko nie jest mądre?

Dzisiaj rano wstałam, i wziełam się za pisanie lekcji- tak już na po feriach, żebym miała więcej luzu podczas nich. Znowu robią mi się na rękach rany, które w moim życiu są udręką. Czasem zdarza się, że nie mogę pisać - teraz też, bo rana się zsycha i jak lekko ruszę ręką pęka i znowu leci z niej krew. Zastanawiam się co moze być tego przycyzną? Byłam już u dwóch pań dermatolog i ani jedna nie wiedziała co mi jest, co jest z moimi rękoma. Nic nieszkodzi, już się do tego przyzwyczaiłam, tylko jak chodze na praktykę czasem klienci mają pretensje- bo to przecież sklep spożywczy. Siedzę sobie i tak myślę, czy nie wznowić regularnego uzupełniania tego bloga, bloga na (blog.pl) gdyż ostanio szanowna pani adminka z blogi.com zmienia cały serwer i są wieczne prblemy. Z reguły jestem osobą opanowaną i cierpliwą, ale ileż można.... już nie do wytrzymania stają się te ciągłe problemy z nimi.

24.01.2003 WYSOKIE DRZEWA"

O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.

Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.

Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!

REFLEKSJA:Wiersz opisuje przyrodę-drzewa. Obserwujemy drzewa z odległej perspektywy.Są one niruchome monumentalne, sprawiają wrazenie posągowych. Ogromną rolę odgrywa kolorystyka, bo drzewa ukazane są w brązie zachodu. Autor próbuje odziaływać tu na zmysły odbiorcy:zapachu, słuchu, bo pisze o konikach polnych... . TO wyrażnie podkleśla ciszę, która jest opisana w wierszu. Ukazanym obrazem autor chce czytelnikom ukazać jego pozytywne cechy a takze inegatywne. W wierszu został ukazany opis przyrody w sposób bardzo szczególny-stylowo.

agulina2 : :