przedszkolaki
Komentarze: 9
Przedszkolandia
Dzisiaj od samego rana żyłam w stresie, bo to dziś po raz pierwszy sama miałam przeprowadzić zajęcia z trzylatkami. Gdy weszłam do przedszkola, okazało się, że zajęcia nie będą przeprowadzone, ponieważ idziemy z dziećmi na cmentarz. No, więc nie przejmowałam się nerwy mi opadły. A tu nagle okazało się, że Ani zajęcia były za krótkie i ja ni stąd ni zowąd, bez przygotowania musiałam je przeprowadzać. Znalazłam w tym plus. Czekając na spacer by zapalić znicze nie myślałam o tym, co mnie czeka, bo miałam jeszcze tydzień czasu, do ich przeprowadzenia, a tu nagle musiałam zorganizować wszystko natychmiast. Dzieciom się bardzo podobało. Przebieg zajęć, został skrócony ze względu na późniejsze zorganizowanie czasu, ale i tak było ciekawie.
Na samym początku przeczytałam dzieciom wierszyk „czystość” naśladując czynności w nim wykonywane, czyli np. mycie rączek… Po odczytaniu go zadałam dzieciom kilka pytań, związanych z treścią wierszyka. I przyszedł czas na zabawę obrazkową, czyli wybierania przedmiotów służących do utrzymania higieny osobistej, spośród wielu innych, które były na przygotowanych przeze mnie obrazkach. Zabawę powtórzyłam dwa razy, bo strasznie się dzieciom podobała, aktywne były. Po tej zabawie, przyszedł czas na zabawę ruchową, wspomniałam dzieciom, że czystość to nie tylko mycie siebie, ale i wspomniałam o innych aspektach porządkowych, jak sprzątanie lasu. Wyrzuciłam z reklamówki te śmieci, które wczoraj zgniatałam (z gazet), i puściłam im muzyczkę Jeżowskiej Majki „My chcemy grać w zielone” taka ekologiczna pioseneczka właśnie dobra na tę okazję. Po zakończonych porządkach, dzieci spacerowały po czystym lesie głęboko oddychając – ćw. Oddechowe a następnie wytłumaczyłam im, na czym będzie polegało ich zadanie przy stolikach i zaprosiłam do jego wykonania. Polegało ono na tym, że miały naszkicowany wzór kija i tego elementu szczotki, co do niego są przyczepione włosia. Tę część mieli wykleić, wydzieranką, a włosie dokleić z wełny. Poszłam na cmentarz, a koleżanki, które nie poszły ze swoimi trzy latkami, pilnowały czy dobrze dzieci wykonują powierzone im zadanie.
Po przyjściu ze spaceru był obiadek, zupa kalafiorowa moja ulubiona. Przypadkiem jedna z pań usłyszała jak mówiłam Asi, że ją (zupę) lubię, i już szła z talerzem dla mnie, no nie wypadało odmówić, takim oto sposobem od dnia dzisiejszego, jeżeli tylko powiem, że chcę zupę, będą ją dostawała, bo tak mi powiedziała, ta jakże miła pani.
O dalszych zajęciach z dnia dzisiejszego napiszę po powrocie…
Dodaj komentarz