po weekendziku
Komentarze: 0
piątek jak to w piątek, szkoła do godziny 13.00 następnie Kościół i droga krzyżowa, potem byłam u babci, w sobotę miałam się pouczyć, rano byłam na scholi a po południu poszłam zanieśc teksty Pani Halinie, i zamiast przyjść do domu zostałam i ogladałam z jej synem Piotrkiem "102 dalmatyńczyki" Do domu wróciłam po 19.00 jak zwykle moja mama miała pretensje bo przecież, ja żadko kiedy wychodze i to jeszcze na tak długo. W niedzielę się uczyłam układu oddechowego, na dzisiejsze lub jutrzejsze zaliczenie z anatomi, bo jeszcze nie wiadomo kiedy bedzie.
A z moim zdrowiem coraz gorzej, w czwartek mamy mieć występ, a ja ledwnie co mówię, katar mi z nosa cieknie ciurczkiem i to jest najgorsze co może być, grypa czy tylko przeziębienie, ze względu na zmianę pogody?
Dodaj komentarz