po urlopowaniiu
Komentarze: 9
Z domu wyszłam o godzinie ósmej, zanim przyszli wszyscy uczestnicy zeszło do godziny 8.45. Na miejscu byliśmy po dziewiątej. Prażonki, kiełbaski i mile spędzony czas. Jednego, czego tylko żałuję to: brak kostiumu kąpielowego. Pomimo, że woda nie była zbyt ciepła na chwilkę można było się zanurzyć. Jeździliśmy też na rowerkach. Edy i Marcin - Kasi mąż, wykupili kilka godzin, i a zmianę każdy mały i większy mógł skorzystać z tej rozrywki. Po przejażdżce na rowerku wodnym leżałam na słoneczku, czego teraz ogromnie żałuję, bo się bardzo spiekłam na ramionach, bo miałam taką bluzeczkę, że tylko one były odkryte i ręce, cale szczęście, bo teraz to chyba bym z bólu skonała. Od 9.30 – 16.30na słonku non stop, oj przesadziłam, ale nie mogłam nic poradzić, bo chyba po 11 mi się na kocyku usnęło. W domeczku sobie już jestem i konam z bólu, ale mam nadzieję, że niedługo.
A jutro z Asią na piechotę do Blanowic, do Pani od techniki i od praktyki – hihi ta sama. Jednak jutro to ja już się zabezpieczę przed słoneczkiem, coś na głowę obowiązkowo, i na ramiona też
Dodaj komentarz