Archiwum czerwiec 2006


cze 28 2006 KRET(ek)
Komentarze: 3

Kilka dni temu, gdy wymieniłam trociny mojemu chomikowi Kretkowi, położyłam klatkę w wannie (bez dna) a chomiczka w środku, wyszłam z łazienki nie było mnie w niej jakiś czas, wracam patrzę, a po wannie nie lata chomik, trochę się przestraszyłam, zaczęłam go szukać za pralką, koło wanny i nie ma przepadł jak kamień w wodzie. Na klatce stał jego drewniany domek, cóż mi zależało żeby tam zajrzeć, i co okazało się, że Kret, śpi sobie słodko w domku na klatce. Zdziwiłam się, bo to już mój kolejny chomik z kolei, jakiego posiadam, wszystkie inne uciekać chciały, a temu chyba ze mną dobrze jest.

agulina2 : :
cze 24 2006 zakończenie roku
Komentarze: 2

Zakończenie roku jak to fajnie brzmi, ja też go miałam, ale nie tak jak uczennica, tylko jako pomoc nauczyciela w przedszkolu, w którym od 20 marca do 30 czerwca odbywam jeszcze swój staż pracy. W mojej grupie nie było takiego uroczystego zakończenia roku, tylko w sześciolatkach, ale dzieci, które już powoli szykują sie do wakacyjnych wyjazdów rodzinnych, zabierały swoje rzeczy i żegnały się z wszystkimi. Wczoraj też, Julia, jedna z moich ulubionych dzieci (nie wolno dzieciom tego okazywać, więc teog nie robiłam) miała swoje święto - urodziny. Po śniadaniu, zaśpiewaliśmy jej Sto lat, i każdy ozdobił dla niej serduszko (taki zwyczaj mieliśmy w grupie KRASNALI - 5 latkach, w MISIACH - 4 latkach, pokolorowanie kwiatka),  był obiad, bajka na DVD, i dowolne zabawy dzieci, tak mijał czas. Po obiedzie, zrobiłam sobie z dziećmi z obu grup pamiątkowe zdjęcia, bo jak przyjdę w czwartek przyszłego tygodnia, to będzie już mało dzieci. Tak tak, zostały mi trzy dni urlopu wypoczynkowego, więc mój weekend trwa od dzisiejszej soboty,do przyszłej środy. Wracając jednak do zakończenia roku... dostałam od dzieci kwaity, jak prawdziwa nauczycielka. Mogłam dzięki temu poczuć co czują nauczyciele w szkołach obdarowywani kwiatami. Łatwo jest poznać, czy kwaity są dane ze szczerego serca, czy też poprostu, bo taka tradycja. Nie dostałam ich zbyt wiele, od Dawidka jedną różyczkę, od solenizatki Julki bukiecik 5 różyczek. Są to dzieci, które barfdzo często, chciały bawić się ze mną, siedziały na kolanach, wiedziałam, że naprawde mnie lubią. W tym wieku, to rodzice, decydują. Jednak to właśnie oni, mi powiedzieli, że ich dzieci często o mnie mówił w domach. Lubiłam to przedszkole, tzn dzieci, z personelem raz lepiej, raz gorzej było się dogadać, ale tak jest wszędzie.

W czwartek, muszę zanieść sprawozdanie z przebiegu stażu, do sprawdzenia. W piątek ostatni dzień, on minie bardzo szybko, do południa z dziećmi, a po obiedzie do Urzędu Pracy zanieść, listy obecności z miesiąca czerwca, sprawozdanie i opinie z przebiegu stażu, wypełnianie dokumentów - nie lubię tego czasu.

agulina2 : :
cze 16 2006 16 czerwiec
Komentarze: 1

Od pierwszego czerwa, kiedy to dodałam ostatnią notkę, mineło już sporo czasu, co u mnie się działo. Dla zwykłego prostego czytelnika, nic ciekawego, jednak dla mnie bardzo wiele. Prawie codziennie chodzę do Przychodni Zdrowia, tej nowej co powstała niedawno w moim mieście. nie dlatego, że non stop jestem chora, chociaż i taki czas w swoim życiu miałam, 6 tygodni na L4, ale dlatego, że w tej Przychodni pracuje Gosia (mama piecioletniego Kamila) i bardzo się polubiłyśmy. Jest też Agnieszka rehabilitantka, z nią też jesteśmy zaprzyjaxnione. Jak mają trochę "luzu", wtedy sobie rozmawiamy. Po godzinie 18, nie raz wcześniej, Magda, opiekunka Kamila przyprowadza go do Prcyhodni, i wtedy wychodzimy na dwór i bawimy się razem. Ostatnio robiliśmy zamek z zastępczych klocków (czytać cegieł) na placu Przychodni dla dwóch pająków, z fosą obronną. Wystarczy odrobina woybraźniz kreatywnością i malec się nie nudzi. Do dziś zamek stoi i zamieszkują w nim pająki.

A dziś jest piątek po Bożym Ciele, święcie wszystkich katolików, a ja i niektóre osoby z mojego zakładu pracy, muszą isć na tzw. dyżur, ciekawe ile tam będę siedzieć. Życzę wszystkim dobrego dnia.  

agulina2 : :
cze 02 2006 1 Czerwca 2006
Komentarze: 2

Dzisiaj pierwszy dzień po moim zwolnieniu byłam w pracy. Dzieci i personel placówki, przyjęli mnie bardzo mile, cieszyli się, że wróciłam. W godzinach mojej pracy byłam też u Pani Dyrektor zanieść jej potrzebne dokumenty. Prócz tego w pracy nic ciekawego się nie wydarzyło. Dzieci do podwieczorku z okazji Dnia Dziecka, dostały czekoladę i książeczki z bajeczkami. Pani Ela, każdemu na policzku namalowała serce lub kwiatka, ja sama też miałam całą twarz pomalowaną. Po pracy poszłam do Przychodni Zdrowia, bo mama miała pójść do lekarza i wyciągnęłam jej kartę. Gdy przyszłam po pracy do domu, mama powiedziała, że z dzisiejszej wizyty w Przychodni rezygnuje, więc wróciłam do Przychodni powiedzieć Pani Małgosi, żeby odłożyła mamy kartę, w zamian niespodziewanie w Przychodni zjawił się Daniel, i to On zastąpił miejsce w kolejce mamy. Gdy wróciłam, i Daniel też był już poszłam na plac szkoły samochodowej posiedzieć na ławce, dopóki on nie wyjdzie, zerwał się wiatr, więc wróciłam do Przychodni, Daniel akurat wchodził do lekarza na wizytę. Gdy Daniel wyszedł z Przychodni Magda (pierwsza opiekunka Kamila, syna Pani Małgosi) przyprowadziła Kamila. Zaraz po tym wyszedł sam na dwór, a kobieta, która tam stała (najprawdopodobniej żona lekarza) powiedziała, że dziecko nie powinno być samo, wyszłam do Kamila, i robiliśmy zamek z cegieł dla dwóch pająków. Śliczny nam wyszedł. Po tej całej akcji budowniczej, oczywiście fundamenty gliniane, zabrudziłam schody tym paskudztwem, więc po zabawie, umyliśmy z Kamilem ręce i poszliśmy do Przychodni, tam poprosiłam Panią Małgosię, a szczotek by po sobie posprzątać z tych schodów, odwracam się a mały już ja znosił ze schodów. Niezły jest.... Pozamiatał a w rzeczywistości jeszcze bardziej porozwalał tę glinę z butów. Poprawiłam po nim i poszliśmy na zakupy do Zyg - zaka, Gosia, za napój mi chciała zapłacić, a ja nie pozwoliłam, to powiedziała tak: „Przecież i tak niedługo ja Ci będę płaciła” Ze sklepu wyszłam za Kamilem, za nami Gosia. Zaprosiła mnie do siebie żebym zobaczyła gdzie mieszka, bo jak to powiedziała, to i tak niedługo bym musiała. Podeszliśmy pod klatkę, tam już czekała Julia, córka Pani Małgosi, z wujkiem - bratem rodzonym Pani Gosi, nie chciałam wejść na górę, ale nalegałabym zobaczyła jak mieszka. Rozebrałam się, i oprowadziła mnie po domu, pokazała gdzie, co jest, i powiedziała, że Kamil, czasem chce do jedzenia jeszcze kanapkę, cenna wiadomość. Zaprosiła mnie do pokoju, gdzie siedział jej brat, ale ja wolałam iść do dzieci. Bawiliśmy się autami, obejrzałam ich prezenty na dzień dziecka. Jak się spamiętałam, była godzina 20.13. Powiedziałam Gosi, że idę już do domu. Z tego wszystkiego zapomniałam o próbie scholii młodzieżowej o godzinie 19

agulina2 : :